Wyszukaj

Podziel się

Bez wątpienia moją pierwszą i platoniczną miłością była pani od polskiego z gimnazjum. Wtedy odkryłam, że jestem biseksualna. Od tamtego czasu minęło wiele lat, ale wciąż pamiętam, że był to jeden z trudniejszych okresów w moim życiu. Dlatego ten post kieruję do wszystkich dziewczyn, które przeżywają to samo. Co robić, gdy zakochałam się w nauczycielce?

Moja osobista historia

Miałam gówniane dzieciństwo. Zwłaszcza, kiedy wkroczyłam w tak zwany trudny czas, w którym hormony i wyłaniająca się z przyszłości dorosłość dopiekają ci na każdym kroku i sama nie wiesz, kim jesteś – czy jeszcze dziewczynką, czy może już kobietą. Zazwyczaj dochodzi do tego słynna pierwsza miłość. Moja nie była typowa. Zakochałam się w nauczycielce.

Pod koniec pierwszej klasy gimnazjum zaczęła mnie uczyć pani A. – charyzmatyczna, mądra, a do tego atrakcyjna polonistka. Na początku jej nie lubiłam. Jeśli chodzi o polski, byłam niezaprzeczalną kujonką, a szóstka (co tam piątka!) na koniec roku to było moje być albo nie być. Pani A. przez kilka lat kariery w szkole nikomu najwyższej oceny nie postawiła. Chodziłam więc na wszystkie jej dodatkowe zajęcia, byleby wiedzieć więcej niż inni i udowodnić swojej nauczycielce, że zasługuję na docenienie.

Kiedy przestało chodzić o polski, a zaczęło chodzić o panią A.? Pewnego dnia na zajęciach dodatkowych pojawiłam się tylko ja i ona. Połowę godziny lekcyjnej przegadałyśmy o swoich życiach. Była dla mnie ciepła, miła, wyrozumiała. Miałam wrażenie, że to jedyny człowiek na świecie, który wie, o co mi chodzi. Niedługo potem zaczęła mnie zachęcać, żebym pisała własne opowiadania i artykuły. Uważała, że mam talent i chciała mi pomóc szlifować warsztat. No i pisałam. A ona czytała. I chodziłam ciągle na te wszystkie dodatkowe rzeczy, a na obowiązkowych polskich zawsze siedziałam w pierwszej ławce i wiedziałam wszystko. To wszystko zaczęło mi zajmować dużą część życia – w szkole… i poza nią. Nagle zaczęło do mnie docierać, że wypatruję pani A. na korytarzach, że jest mi przez cały dzień smutno, kiedy ona odwołuje lekcje albo gdy polskiego nie ma w planie. Mieszkała tuż obok przychodni weterynaryjnej, do której swego czasu często chodziłam z psem na zastrzyki. Zawsze, gdy tamtędy przechodziliśmy z kudłaczem, miałam nadzieję, że zobaczę ją, jak wchodzi albo wychodzi z bloku i że chwilę pogadamy. I cholernie mnie to zaczęło przerażać. Dotarło do mnie, że zakochałam się w nauczycielce.

Wakacje po drugiej klasie były dla mnie kosmicznie trudne. Wyjechałam wtedy nawet do swojego irytującego wujka nad morze, byleby tylko jakoś się odciąć. Pisałam o pani A. dużo w pamiętnikach. Myślałam o niej, kiedy po dzikiej kłótni z ojcem wychodziłam na parę godzin, aby powałęsać się z psem.

Po wakacjach próbowałam to wszystko udusić. Przestałam się wychylać na lekcjach i zaczęłam unikać dodatkowych zajęć oraz odpowiedzi na pytania pani A., dlaczego już mi nie zależy. No i to była trzecia klasa. Nadchodził czas wyboru szkoły średniej. Ponieważ moje gimnazjum było częścią zespołu szkół, mogłam zostać w tej samej placówce i przez kolejne trzy lata widywać panią A., a może nawet mieć z nią lekcje (uczyła w liceum innego przedmiotu). Miałam jednak wrażenie, że to mnie może zabić.

Nie chodziło o to, że zakochałam się w kimś starszym, mającym rodzinę i będącym moim pedagogiem. Chodziło o to, że zakochałam się w nauczycielce – w kobiecie. Ja wtedy ledwo wiedziałam, że istnieje homoseksualizm, ale w życiu bym wtedy nie pomyślała, że są na świecie szczęśliwi geje i lesbijki i że to normalne. Uważałam, że jestem obrzydliwa. Że coś jest ze mną nie tak i choć kruszyłam się na milion kawałków, nie mogłam o tym z nikim porozmawiać. Powiedziałam przyjaciółkom, ale temat szybko się rozmył. Chyba zrobiło się zbyt niezręcznie. Z tej nienawiści do siebie odkryłam wbijanie paznokci w skórę. A potem żyletki. Dziś nie opuszcza mnie czarny humor, gdy o tym myślę, ale wtedy naprawdę myślałam, że się zabiję. Raz pocięłam się tak bardzo, że krew nie chciała przestać lecieć. Wtedy wyszedł ze mnie na szczęście tchórzliwy dzieciak. Przestraszyłam się i przez dobre pół godziny tamowałam nadgarstek ręcznikiem. Chyba po tym gimbasiarskim incydencie dotarło do mnie, że muszę wytrzymać. A potem spierdolić jak najdalej od tego bałaganu.

Znalazłam liceum z ciekawym profilem humanistycznym. Pani A. zapytała mnie niedługo przed egzaminem gimnazjalnym, dokąd się wybieram dalej. Nie zadowoliła jej odpowiedź. Stwierdziła, że wielka szkoda, że już mnie nie będzie i że byłam jej najlepszą uczennicą. Podziękowała mi za fajne projekty, które zrealizowałyśmy przez te dwa lata (gazetka szkolna, broszura o lokalnej historii wojennej, przedstawienia, konkursy). I na koniec bezczelnie powiedziała, żebym to przemyślała i że liczy, że zmienię zdanie. Na szczęście nie zmieniłam. A! No i miałam szóstkę z polskiego na koniec gimnazjum.

Dostałam się do swojej wymarzonej szkoły i klasy. Pamiętniki z całego gimnazjum spaliłam, bo wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, to będę do nich wracać. Poznałam zupełnie nowych ludzi i zamieszkałam u swojej świetnej rodziny, odcinając się trochę od rodziców. Choć moje uczucie do pani A. jeszcze długo nie chciało się rozmyć, to powoli te wszystkie rzeczy: nowi ludzie, nowe zainteresowania, nowe obowiązki – zaczęły wypierać bolesną przeszłość. W liceum poznałam swoją najlepszą, do dziś, przyjaciółkę. A potem poszłam na studia, gdzie poznałam Nadię.

Wiecie, co jest najlepsze? Odkąd skończyłam gimnazjum, widziałam się z panią A. kilka razy na kawie. Nieraz w jej domu. W międzyczasie urodziła dwoje dzieci i dalej uczy. Zawsze miło nam się rozmawia, choć teraz zdecydowanie nie idealizuję jej tak jak kiedyś. Nie wywołuje u mnie uczuć innych niż niewinne ciarki i wyskoki serca, kiedy przypomni sobie o wszystkim ta biedna 14-latka, którą byłam. Poza tym nie ma już nic.

Jak przetrwać nieszczęśliwe zakochanie?

Jeśli przeżywasz to samo co ja kiedyś – na pewno trudno ci uwierzyć, że to minie. Wcale ci się nie dziwię. Też nie wierzyłam. Ale nie bez powodu wszyscy tak mówią. Po prostu mają rację. Trzeba zaczekać, aż uda się zmienić otoczenie i od tego uwolnić. Poza tym warto znaleźć przyjaciółkę lub przyjaciela – kogoś, z kim otwarcie będziesz mogła porozmawiać i przyznać wprost: zakochałam się w nauczycielce. Ja znalazłam taką osobę w Internecie i szczerze to polecam. Zawsze możesz napisać do nas – maila lub na Facebooku. Na pewno ci odpiszemy!

A może tak jej powiedzieć?

Nauczycielce? Jeśli czujesz, że musisz to zrobić, aby się z tym uporać, cóż, spróbuj. Pamiętaj jednak, że to duże ryzyko. Nie wiesz, jak nauczycielka zareaguje na twoje wyznanie. Może potraktuje to jako komplement i postara się traktować cię tak, jak do tej pory. Może też jednak się speszyć i sprawić ci kosmiczną przykrość. Na pewno jesteś na to gotowa? Trzymanie swojej miłości w tajemnicy jest katorgą, ale w tej konkretnej sytuacji często pozwala… zachować to, co najcenniejsze – czas i dobry kontakt z osobą, w której jesteś zakochana. Przyznam, że ja w połowie trzeciej klasy zrozumiałam, że muszę odpuścić. Nie walczyć. Wykorzystać na maksa czas spędzony z panią A., pożegnać się z nią (jak wspomniałam – wcale nie na zawsze) w dobry sposób i pójść dalej. Jestem dziś sobie wdzięczna za tę decyzję. Być może, gdyby nie to wszystko, byłabym zupełnie gdzieś indziej i nigdy nie poznałabym miłości, która na mnie czekała i była przeznaczona specjalnie dla mnie.

Nie obwiniaj się – wszystko z tobą w porządku!

Jak śpiewa pewien sławny pan z wąsem w swojej sławnej piosence: nie doszukuj się go [problemu] w sobie – w tobie wszystko jest okej! Każde z nas było lub będzie jednostronnie zakochane czy co najmniej zauroczone. To, że ty zakochałaś się w kobiecie, też jest normalne. I piękne. Może właśnie dzięki temu odkrywasz, że podobają ci się i pociągają cię kobiety. Może to pozwoli ci na szczerość wobec samej siebie. Gdybym mogła porozmawiać z tamtą Emilią, przytuliłabym ją, zrobiłabym jej herbatę i powiedziałabym jej, że ma wielkie szczęście, bo to wszystko doprowadzi ją do poznania kobiety jej życia, którą wcale nie była pani A. Nie bój się. Bądź dla siebie dobra i czerp z tej miłości to, co cię w niej uszczęśliwia, a nie zasmuca. A kiedyś mi w to wszystko uwierzysz.

Oceń:
1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)
Loading...
Tags:

1 Comment

  1. Gosia 13 czerwca 2020

    Dziękuję

    Odpowiedz

Zostaw komentarz

Your email address will not be published. Required fields are marked *